wtorek, 18 czerwca 2013

Rozdział 8

Męczyli się z tym dzieckiem jeszcze dwa dni.Ono było gorsze od wszystkiego z czym już mieli styczność.Ciągle płakało.W nocy,rano,południe i wieczór.Jak można wytrzymać z takim dzieckiem?Ale... chodź mogło się wydawać że to było straszne,dla niej wcale takie nie było.Wreszcie poczuła się jak w rodzinie.Mimo zmęczenia często się śmiali.Poczuła się...dobrze.Ale jak to ona musi odreagować. Razem z resztą,zaraz po tym jak ojciec młodego wrócił i dał im nagrodę,wyszli do baru.Był wieczór a bar był całodobowy co bardzo uszczęśliwiło dziewczyny.Złapały chłopców za ręce i weszły tam.Wszędzie było tłoczno.W powietrzu unosiła się woń alkoholu.Spojrzały na siebie i usiadły przy stoliku.
-Prosze co tam najmocniejszego macie dla mnie i koleżanki!-powiedziała Ayako.Brunetka zaśmiała się pod nosem i spojrzała na towarzyszących im magom.Ich miny były nie do opisania.Patrzyli na nie jak na jakiś ciekawy i zaskakujący eksperyment naukowy.
-Co?-zapytała Loxar.
-Co wy?W Cane się zamieniacie?-zapytał Gray.
-Hahahaha! Cana ma mocną głowe ale nie tak jak my!W naszej stare gildii był taki facet który padał dopiero po dwóch dniach picia bez przerwy.-powiedziała białowłosa.-Swoją drogą nie znosiłam typka...
-Noo on i jego kumpel...-powiedziała karmelowooka z odrazą.Zaraz przed nimi pojawiło się ich zamówienie.Wypiły je jednym łykiem i skrzywiły się.-Słabeee!
-Masz racje!Jeszcze raz to samo!-zawołały.Piły szybko kiedy chłopcy popijali sobie piwo.Po jakiś czterech godzinach dziewczyny ledwo się trzymały.Śmiały się z byle czego.Kiedy Ayako prawie spała z krzesła,czarnowłosy złapał ją i powiedział:
-Laxus weź Naomi i spotkamy się w hotelu.Przecież one zaraz padną.-jego ton był znudzony i zdenerwowany.Zaczął ciągnąć dziewczynę za rękę,ale ona wyrwała mu się.
-Naomi!Zobacz jakie potwory!-wydarła się.
-Jakie tam potwory?To wielki kawał czekolady i torba żelków!!-zapiszczała i za czkała pijacko.
-To bierzemy je!-w jej ręku pojawił się lodowe miecze.Jeden podała przyjaciółce a drugi uniosła.-DO ATAKU!!-krzyknęła niczym przywódca wojska i rzuciła się na Graya.Ten zaskoczony zaczął uciekać w popłochu.Zaśmiała się szaleńczo kiedy lodowym toporem trafiła prawie w jego głowe.W drugiej części sali blondwłosy Smoczy Zabójca uciekał przed beczkami które rzucała brunetka.Penie czegoś tam im dosypał...pomyśleli chłopcy.Ludzie uciekli w popłochu widząc co tu się dzieje.Szef lokalu opłakiwał wszystkie stłuczone butelki z alkoholem,krzesła i stoły.Budynek to jedna wielka ruina.W ostatniej chwili złapali je i wyciągnęli z budynku który zawalił sie zaraz po opuszczeniu go.Patrzyli na to z opadniętymi szczękami a one śmiały się z tego.
-Ekhem...-usłyszeli za sobą.Stał tam właściciel.Jego mina pokazywała że nie jest w najlepszym nastroju. O gorszy nastruj przyprawiła ich ręka wyciągnięta prze mężczyznę.Żądał pewnie zwrotu kosztów za zniszczenia.Z głośnym westchnieniem wręczyli mu wystarczającą sumę pieniędzy.Kiedy odeszli na kilka kroków ciemnowłosy zaczął.
-Ja wezmę ją do hotelu...-powiedział pokazując na białowłosą która głaskała hydrant.-...a ty weź ją uspokój.-rzekł patrząc na brunetkę biegającą i krzyczącą "RATUNKU! PRECELEK MNIE GONI!". Ten przytaknął i podszedł do dziewczyny,podczas gdy magowie lodu oddalali się powoli.
-Ej,Naomi...-rzekł cicho.Nie słuchała go.Biegła dalej uciekając przed jakimś jedzeniem.-Naomi.-powiedział głośniej.Dalej nic.-NAOMI!-wrzasnął a ona zatrzymała się.Spojrzała na niego ze zdziwieniem.
-Co się stało?Wiesz jeśli przestanę uciekać to precel mnie zje!-pisnęła.Złapała go za rękę i pobiegła w tylko sobie znanym kierunku.Biegli jakieś 5 minut,aż dobiegli do parku.Dyszeli ciężko.Usiadła na ławce,a on poszedł w jej ślady.Siedzieli w ciszy.Niebo było pełne gwiazd.Poczuł na sobie wzrok dziewczyny.Spojrzał na nią.
-Co?-zapytał rozdrażniony.
-Jesteś przystojny.-powiedziała i przysunęła się do niego.Nie wierzył w to co usłyszał.Ona ni mogła tego powiedzieć.Poczuł jej dłoń na swojej.Spojrzał w jej karmelowe oczy w których odbijał się blask księżyca.Poczuł coś dziwnego.Kiedy w nie patrzał jego serce przyśpieszało a oddech stawał się nierówny. Dlaczego ona tak na niego działała?Czemu czuł łaskotki kiedy się śmiała?Przerwał rozmyślania kiedy poczuł jej delikatne usta na swoich.Nie wiedział co ma zrobić.Jednak po krótkiej chwili oddał pocałunek,a na jego twarz wstąpił delikatny rumieniec.Chciał żeby ta chwila trwała wiecznie.ZARAZ! STOP! Przecież ona jest piana!Oderwał się od niej a jej głowa opadła na jego tors.Spała.Westchnął przeciągle i wziął ją na ręce kierując się w stronę ich tymczasowego lokum.
Tym czasem...
Droga do hotelu była męcząca.Dziewczyna cały czas skakała,biegała,krzyczała,śpiewała,wywracała się i śmiała.Żyłka na jego czole pulsowała tak mocna że można było pomyśleć że zaraz eksploduje.Przystanął kiedy zorientował się że ona została z tyłu.Odwrócił się.
-Idziesz?-zapytał mało cierpliwie.
-Zanieś mnie!-zawołała stanowczo.
-Nie ma mowy!
-ZA-NIEŚ MN-IE!-krzyczała a ludzie dookoła patrzyli na nich.Uderzył się otwartą ręką w czoło i podszedł do niej.Całe szczęście że była mała i lekka.Nie musiał się aż tak męczyć.W człapał się po schodach na górę i doszedł do pokoju dziewczyn.postawił ją na podłodze.Chciał już wyjść,ale poczuł uścisk na nadgarstku. Obrócił się.
-Wiesz...myślę że ty mnie prowokujesz tym rozbieraniem się...-wymruczała z zadziornym uśmiechem. On nie wiedział o co jej chodzi.Zlustrował ją wzrokiem.
-Na serio jesteś piana.-powiedział znudzony.Już miał kierować się w stronę drzwi ale ona pociągnęła go za rękę i pocałowała.Spojrzał na nią zdziwiony.Co ona odwala?Na serio musi byś piana! Pogłębiła pocałunek i popchała go na łóżko.Leżał a ona na nim.Pogłębiła pocałunek jeszcze bardziej,a on zarumienił się.Nie myśląc długo oddał go.Położył ręce na jej biodra,a ona swoje oparła na jego torsie.Nie pomyślałby że pocałunek z nią może być taki...przyjemny?Zawsze widział w niej przyjaciółkę,ale teraz...Jego rozmyślania przerwały jej ręce dobierające się do jego paska.Szybo odsunął ją od siebie.Wstał i wyszedł zostawiając ją samą.Co to było?Odruchowo dotknął swoich ust.Nadal czuł smak jej warg.Po drodze minął się z Laxus'em z  brunetką na rękach.Wszedł do swojego pokoju,położył się i po chwili zasnął.Następnego dnia rano byli już w drodze do gildii.One ciągle marudziły na swojego kaca,a oni nie odzywali się.W głowach ciągle mieli wczorajsze zdarzenia.Mimowolnie na ich twarzach pojawił się rumieniec.Kiedy doszli do budynku otworzyli drzwi.
-Wróciliś...-źrenice białowłosej pomniejszyły się dwukrotnie.Nie wierzyła w to co widzi.
-Co się stało Ayak...-brunetka nie dokończyła ponieważ na jej szyi uwiesił się zielonooki brunet.
-Miło cie widzieć piękna!-zawołał radośnie.
-Twoje oczy błyszczą tak pięknie jak zawsze,słoneczko.-powiedział białowłosy chłopak o czerwonych oczach podchodząc do niebieskookiej.
 -Co wy tu robicie!?-warknęły
-Słyszeliśmy,że Nao-chan i Aya-chan dołączyły do Fairy Tail więc postanowiliśmy też dołączyć razem z Meiko.-pochwalił się krwistooki.Ich twarze zbladły.Popatrzyły się na siebie i ruszyły w stronę wyjścia mówiąc tylko:
-Myło było was poznać...-pomachały.Już miały wychodzić ale chłopcy złapali je za nadgarstki.Objęli je patrząc im w oczy.
-Miło ci widzieć,hime*.-powiedział białowłosy.
-Wypiękniałaś,hana*.-mówił zielonooki do brunetki.Westchnęły ciężko i odsunęły ich od siebie.Zaraz podeszła do nich niska dziewczyna o krótkich blond włosach i zielonych oczach.
-O! Miło cie widzieć,puszczalska zołzo.-powiedziała ze sztucznym uśmiechem Loxar.
-Ciebie też,słodka idiotko.-warknęła.
-Meiko,daruj sobie.Każdy wie że się puszczasz.-westchnęła Ayako.Zaczęła sie kłótnia,którą przerwał ciemnowłosy.
-Kto to?-zapytał.
-To są Hiro Tanaka...-wyższa pokazała na białowłosego.-...a to Jun Nakamura.-wskazała na bruneta.
-Najwięksi podrywacze w naszej starej gildii.Są też największymi pijakami.Tamta to Meiko Tanaka.Siostra Hiro.Największa puszczalska jaką zna świat,a jest młodsza od nas...-dopowiedziała.Rozmawiali jeszcze jakieś pół godziny.Dziewczyny zauważyły dziwne zachowanie reszty gildii.
-Miruś co się stało?-zapytała karmelowooka.
-Jest rocznica tych pamiętnych Igrzysk Magicznych i urządzamy impreze z tej właśnie okazji.-wyjaśniła.- Nie możemy się tylko zorganizować.-westchnęła.Popatrzyli na siebie i uśmiechnęli się zadziornie.
-Może my urządzimy imprezę w stylu naszej gildii?-zapytał Jun.
-Pewnie!A będzie fajnie?
-Imprezy w stylu gildii Descendants of Death są niezapomniane.-powiedzieli chórem po czym zaśmiali się psychicznie.Nikt nie wiedział o co im chodzi.Lepiej żeby nie wiedzieli...


*hime-księżniczka.
*hana-kwiat

A więc miśki oto jest rozdział!Od teraz będą się pokazywać one we wtorki raz w tygodniu.Powód?Założenie nowego bloga :3. To tyle na dziś.Komentujcie!!
(postaci w zakładce "Bohaterowie")

4 komentarze:

  1. HAHAHAHAHAHAHA<5 min. później> HAHAha... Popłakałam się ze śmiechu ; ) Kocham pijane Ayako i Naomi ; P Powalają ; * Ah! Te scenki były boskie *-* Ja chcę takich więcej!!!! I jak zapowiadałaś 2 kolesi dowala się do dziewczyn, będzie ciekawie! I ta impreza, jeśli będzie to tak wyglądać jak mi to opowiadałaś, to jest czego się bać! Wspaniały rozdział! Nie umiem się doczekać następnego!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz...nie wiem czy mi się uda opisać to tak jak ci opowiadałam ale postaram się.Mam nadzieje że nie zawiode. :)

      Usuń
    2. Nie zawiedziesz ; P Tak, przypomina mi się nasza wczorajsza rozmowa "Mam nadzieję, że Cię nie zawiodę "

      Usuń
    3. Wiesz że jestem przewrażliwiona i mam zaniżoną samoocenę.Ale ciesze się ze w emnie wierzysz :P

      Usuń